Na placu jakby znikąd pojawiła się wysoka postać, ubrana niczym Pierrot, w biały strój ozdobiony czarnymi guzikami. Miast maski czarnej - mimo iż noc już nadchodziła wielkimi krokami - nosiła ciemne ogromne okulary, zasłaniające połowę twarzy. W ustach wygiętych w ironicznym grymasie, tliła się cygaretka najwyższych lotów. Ot, panna Crystal do miasta powróciła. To jedno zdanie usprawiedliwić może całe ekscentryczne widowisko jakie wampirzyca sobą przedstawiała. Nie od dziś wiadomo przecie, że ta oto osóbka nie podlega słowu "norma". Ach! Zresztą czy to ważne?
Usadowiła się na brzeżku fontanny, wyjmując z ust cygaretkę i obracając ją w smukłych palcach. Czuła jak po głowie leniwie suną jej myśli, niczym dym ulatniający się w przestrzeń. Uczucie przyćmienia kojąco działało na jej zmysły, można by to porównać do odjazdu po jakimś bliżej niesprecyzowanym zielsku. Skąd to się brało? Lata spędzone na ziemi, wśród ludzi, nauczyły ją odcinać się od świata i jego problemów. Nauczyły obojętności, która sączyła się także do jej głowy. Nawet myśli powoli zamierały, nie chcąc jej przeszkadzać. Pustka. Wyłączyła się całkowicie.