Jestem chrześcijanką i to "dość głęboko wierzącą", że tak to nazwę. Nie jestem jednak katolikiem, ale luteranką, dlatego też mogę mieć własne zdanie na temat Biblii i sama ją interpretować (według mnie, Kościół Katolicki narzuca interpretację, nie znosi sprzeciwów). Niechodzenie do kościoła, wagarowanie nie musi być grzechem - każdy ma przecież swoje sumienie, prawda? Każdy sam powinien (za pomocą Pisma) decydować, co jest dla niego przewinieniem.