Wodospad

- Mam nadzieje, że on nie kąsa. - nie była by zbyt szczęśliwa, gdyby okazało się, że po za nią ktokolwiek inny tykał Bezę. W stosunku do tej staruszki była gotowa mordować i palić wioski, jeśli miało by to na celu odnalezienie sprawcy, który uczynił jej coś, co El się nie spodobało. Może tego nie widać na co dzień, jednak potrafi być niezwykle mściwą istotą.

Zaśmiał się.
- Nie. To całkiem spokojny gość. - odpowiedział.
Nie da się na niego narzekać, no może czasem. Połaskotał jednak El kosmykiem jej włosów po policzku. Wystarczy tej całej uwagi ich towarzyszami. Uśmiechnął się nieco zaczepnie.

- Rozumiem, że jak przez chwilę nie poświęcam ci dostatecznej ilości uwagi, to zaczynasz zachowywać się jak zakochane dziecko? - przekręciła głowę przyglądając mu się w skupieniu. Nawet nie próbowała sobie wyobrażać jak bardzo musiał być oszalały, gdy przez ten długi okres czasu nie było jej w pobliżu. Nie posądzała go o jakieś ekscentryczne zabawy, jednak... Jednak mógł robić wiele niespotykanych rzeczy.

- A zachowuje się jak zakochane dziecko? - potworzył pytająco.
Jak dla niego to się zachowuje normalnie, a jeśli przeszkadza jej to, że chce jej po prostu poświęcić swoją uwagę to może przestać. Puścił jej kosmyk włosów i wsunął i wsunął drugą dłoń pod głowę. Ale uśmiech nie znikał z jego ust, ot miał powód do uśmiechania się.

- Szczerze? Bardzo. - pokiwała by głową dla potwierdzenia tego faktu, jednak niezbyt chciało jej się w tym momencie ruszać. Z jego punktu widzenia może i zachowuje się normalnie, lecz jeśli patrzeć na to z jej strony, cóż musiała by się nad tym dwa razy zastanowić nim podała by jakąś pewną odpowiedź. Tak czy tak nie wspomniała nic o tym, ze jej to przeszkadza. Chyba, ze uczyniła to w sposób nieumyślny, lub co bardziej prawdopodobne, nie wiedząc o tym całkowicie. - Ale mi to nie przeszkadzało... - dodała niezadowolona.

Weszła. Zerknęła na parę, która okazywała sobie uczucia i przekręciła głowę w jedną stronę wykrzywiając lekko twarz w grymasie obrzydzenia.
-Miłość. Błeee.-stwierdziła i podeszła do nich bliżej. Szkoda, że tu nie było żadnego kamienia, którym rzuciłaby w brata, bo znając życie, to nie odklei się od swojej dziewczyny i pewnie nie zauważy Sophie.

- Wiem, że ci to nie przeszkadza. - uśmiechnął się nieco szerzej.
Jemu to też nie przeszkadzało, może go sobie nazywać jak chce, ale on po prostu lubi okazywać jej swoje uczucia. To raczej nie jest zabronione, a jeśli jest to trudno. Tego paragrafu spełnić nie może. Zmarszczył po chwili swoje brwi, a uśmiech zniknął z jego ust. Już z odległości paru metrów wyczuł zmierzającą w ich stronę wampirzycę, a raczej usłyszał jej myśli.
- Nikt ci nie kazał podchodzić, Sop. - rzucił do niej.
Zerknął na nią kątem oka, jeszcze jej tu brakowało. Nie zamierzał się ruszać, ponownie skierował swe spojrzenie na Elyne.

I mogło by się wydawać iż piękny świat właśnie runął w dół. Nie jest to nawet zbytni przesadyzm, nie tolerowała towarzystwa gdy nie było ono potrzebne, tak też nie starała się ukrywać swej niechęci do przybyłej. Rzuciła jej tylko krótkie spojrzenie by następnie podźwignąć się do pozycji siedzącej i gestem dłoni przywołać ku sobie Bezimienną. Dużo łatwiej i lepiej było jej skupić się na obecności wilczycy niżeli na obecności drugiej ze swego gatunku. Nie omieszkała jednak wyrazić swojego komentarza pod nosem, który nie tyle co był długi, a wręcz niezrozumiały. Ciąg pomruków i warkotów nie można było sformować inaczej niż; wilczy bełkot. Umilkła jednak w momencie gdy pod swymi palcami poczuła miękka, brudnawą już nieco sierść wilczycy.

-Ja też się cieszę, że Was widzę.-stwierdziła dygając lekko z perfidnym uśmieszkiem na ustach.
-Jak widzę braciszku znalazłeś sobie obiekt westchnień, z czego powinnam być rada, ale jako, że ta istota widocznie mnie nie lubi to nie jestem.-stwierdziła wpatrując się w tę dwójkę.-Jak ona mnie nie lubi, to ja też jej nie będę lubiła, bez łaski.-mruknęła wzruszając ramionami i przerzuciła wzrok na niebo.-Oh! Cóż za piękny dzień. Ptaszki ćwierkają jakby się zaćpały, a ja jestem głodna.

Westchnął pod nosem, podniósł się więc sam do siadu, otrzepał sobie bluzę z liści. Przez moment ignorował obecność wampirzycy. Widział, że Elyne niezbyt pasuje jej towarzystwo. W sumie nie dziwił jej się, Sop potrafiła być irytująca. Splótł palce i oparł na nich brodę, wbijając spojrzenie już nieco bardziej czarnych tęczówek w jej osobę.
- Nie pamiętam, żebym Cię o zdanie, czy ją polubisz, czy nie. - mruknął.
Musiała mu zepsuć, humor no musiała. Wykrzywił wargi w lekkim niezadowolonym grymasie. W normalnych warunkach pewnie by się nawet ucieszył, że ją widzi, ale teraz, gdy zepsuła wszystko nie jest zadowolony.
- To idź coś zjeść. Mnie taka informacja nie jest do życia potrzebna. - dodał po chwili.
Potrzebowała jego pozwolenia na polowanie, czy jak? Zerknął katem oka na Elyne i jej wilczycę.

- To może idź się udław jakimś ćwierkającym ptaszkiem. - takie zakończenie ich spotkania wydawało by się w tym momencie najodpowiedniejsze. Jeśli przyszła sobie jedynie pogadać, bo nikt inny nie miała zamiaru jej słuchać to cóż, źle trafiła. Prosimy się cofnąć 300 metrów na południe, skręcić na wschód i liczyć na szczęście, bo niczego nie możemy obiecać. Prychnęła wykrzywiając wargi w brzydkim grymasie. Odchyliła się nieco w tył i nie wypuszczając zwierzęcia z rąk, przypatrywała się wampirzycy. - A jak to nie zadziała, zalecam sposób połknięcia czegoś o wiele większego. - zapewne zwracając się do kogoś innego można by było wyczuć w jej głosie rozbawienie, jednak teraz nie pobrzmiewało tam nic prócz znudzenia. Niezwykle interesujące okaże się to, czy dzień zakończy się w paru procentach szczęśliwie, czy może jednak nie.

-Tak, a może spuszczę krew Tobie, co?-spytała z rozbawieniem.-Zresztą nie. Nie wyglądasz na taką co to jest smaczna.-stwierdziła wzruszając ramionami.-Dobra już sobie idę.-mruknęła wywracając oczami.-Oficjalnie stwierdzam iż się do was nie odzywam.-powiedziała dla podkreślenia słowa tupiąc nogą. Nareszcie! Znalazła jakiś kamień i rzuciła nim w brata. Obróciła się na pięcie.-A Ty mała nawet nie powinnaś mieć czelności odzywać się tak do mnie. Jestem od Ciebie dużo starsza, a starszym należy się szacunek. Później się policzymy.-dokończyła uśmiechając się wrednie. To był uśmiech tej Sophie, która mordowała, grabiła i plądrowała. Wyszła.

Warknął ostrzegawczo w stronę siostry, a niech tylko spróbuje tknąć El to sam jej porachuje wszystkie kości. Złapał kamień, który leciał w jego stronę i zgniótł go w dłoni. Wkurzyła go jedynie, a jak wiadomo jego nie warto wkurzać, bo jest zbyt wybuchowy.
- Ja jej coś zrobię .. - wymruczał pod nosem.
Starasz? Phi. Może i starsza, ale jakoś szczególnie dojrzałością nie grzeszy, wykrzywił usta w ironicznym uśmieszku. Nie odzywa? Przykre, prychnął pod nosem. Jakby go to w ogóle obchodziło.

- Tak, istotnie nie wyglądam. - mruknęła do siebie. Słowa wampirzycy i tak zostały przez nią w większości zignorowane, kto by się przejmował podobną gadaniną? Do czynów tak czy tak nie dojdzie, mimo wszystko bycie przemienionym, a urodzonym jako wampir daje nieco mniejsze korzyści, niezauważalne, ale zawsze jakieś. Puściła Bezimienną, która od pewnego czasu przyglądała się jej osobie z dużą uwagą, jakoby czekając czy jej pani nie rzuci się z kłami przez tą zuchwałość. Kwestii wieku nie raczyła komentować, przynajmniej nie w obecności Saw'a. Bowiem skąd mogła mieć pewność iż w istocie jest starsza? El nie podała swojego wieku, ni to żadnej konkretnej daty, tak też łatwiej jest stwierdzić, że ma parę tysiącleci niżeli setek lat.

- Nie ma to jak wspaniała rodzinka, co? - rzucił do El.
Skrzywił się jeszcze bardziej, ale skoro Sop tu jest to i drugą cholerę przywieje też. On to ma pecha i to wielkiego. Może i czasem rodzinka jest potrzebna, nawet jeśli nie jest prawdziwa, ale teraz żałuje, że ją ma. Podniósł się z ziemi i otrzepał spodnie. Na siedział się już na tej ziemi i w tym miejscu, może by się wypadało gdzieś przejść? Tylko gdzie? Wsadził ręce do kieszeni, burknął coś pod nosem. A mógł mieć mimo tego, że dawno nic nie jadł tak dobry humor. A teraz bańka prysła.

- Mhm. Mam szczerą nadzieje, że już jej więcej nie spotkam. - raczej żadna ze stron nie była by z tego spotkania specjalnie zadowolona. Jeśli już przyjdzie jej na kogo wpadać, to zawsze jest to osobistość niezdolna do większej tolerancji niżeli miała by przyjaźnić się z robakiem. Chyba jedynie on stanowi tutaj jakikolwiek wyjątek od przyjętych przez nią reguł. Odetchnęła cicho i przymknęła oczy. Teraz to każdy najmniejszy gest stracił sens, bo tak dobrego humoru nie odzyska pewnie przez ładne kilka dni, jeśli nawet nie tygodni.

- Idziemy się przejść? - zaproponował.
Nie będą, któryś dzień z kolei siedzieć w tym samym miejscu. Nawet nie zorientował się nawet, że tyle czasu minęło. Ah, tak to już jest. Nie zwraca się uwagi na małe upływy czasu. Podszedł do nie bliżej i wyciągnął do niej dłoń, widać obojgu dobry humor zniknął, ale to nie znaczy, że nie mogą się w dalszym ciągu cieszyć swą obecnością.

- Chcesz odciągnąć moje myśli? Marna próba. - odparła. Zmiana otoczenia nie wpływa na na nic konkretnego, może poza poczuciem iż krajobraz stał się dwa razy lepszy. Jednakże nie widziała powodów, dla którego miała by tu zostać, jednak powodu, dla którego miała by się ruszyć też nie było. Ciężko. Podniosła się jednak, otrzepując przy okazji spodnie z większej ilości brudów, które mogły się doń przyczepić. Zwróciła się zaraz w stronę chłopaka. - Ale czemu nie? Masz jakiś konkretny pomysł?